sobota, 8 kwietnia 2017

Drzwi zamknięte za śmiercią



Są w naszym kraju jeszcze takie miejsca, że wchodząc nie wiesz czy przypadkiem nie wchodzisz komuś do domu.

Mały niepozorny domek przy drodze, drzwi lekko uchylone. W pierwszym momencie stając przy drzwiach pomyślałam, że możliwe, że ktoś tam mieszka. Wchodzę kawałek dalej i już wiem, że w tym domu tylko czas trzyma władzę. Pierwsze kroki zaprowadziły mnie do kuchni, następnie do łazienki. I właśnie wtedy usłyszałam, że ktoś chodzi po piętrze i schodzi po schodach. Serce mi zamarło, pomyślałam duchy, następnie "no nieźle zamordują mnie i zakopią w ogródku" Lekko wychylam się i staję twarzą w twarz z pewnym panem. Przywitałam się, powiedziałam co tutaj robię i zapytałam czy nie ma nic przeciwko temu abym porobiła kilka zdjęć. Zgodził się i opowiedział co nieco. Domek jest opuszczony już bardzo długo, najprawdopodobniej nikt z osób, które byłyby rodziną osób tutaj kiedyś mieszkających nie jest zainteresowany co się stanie z domkiem. Wzięli tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Pan zamieszkuje pokoik na górze, można powiedzieć, że pilnuje, aby nikt niepowołany się tam nie włóczył. Kilka razy przeganiał stamtąd już osoby, które przyszły kraść, raz nawet dzieciaki, które dla zabawy chciały domek podpalić. Od czasu do czasu ktoś z okolicy przyniesie kawałek chleba czy czegoś innego. Domek zakurzony, zniszczony, ale nie pijacka melina. Nikt nie urządził sobie w nim także toalety.  Pan jest osobą bezdomną, nie pachniał alkoholem. Mówił, że kiedyś miał dużo i wszystko stracił.  Prosił tylko abym nie upubliczniała adresu, ponieważ nie chce tam wycieczek. Zrobiło mi się trochę przykro, bo pan pytał czy mam choć bułkę czy coś do jedzenia, a ja nie miałam przy sobie nic poza paczką gum do żucia. Pan podziękował, za choć taki gest. A ja wychodząc poczułam się jeszcze gorzej. Wsiadłam w samochód podjechałam do sklepu kupiłam kilka rzeczy. Wróciłam do domku z zakupami, Pana niestety nie spotkałam. Pewnie poszedł aby zdobyć coś do jedzenia. Mam nadzieję, że ucieszy się z zakupów.

Z tego co się zorientowałam to domek stoi opuszczony już bardzo, bardzo długo. Leki z datą ważności do 1989 roku, stare przetwory. W domku wiele sprzętów zostało, kilka mebli, leki, ciuchy,  nawet pościel czy obrusy, a na stryszku  stary czerwony wózek dziecięcy. Sama pamiętam taki z mojego dzieciństwa. Koniec z moim pisaniem. Zapraszam Was do obejrzenia zdjęć. 


1. 

2.
 3.

4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.

11.

 12.

 13.

14.

15.

16.


17.

18.










14 komentarzy:

  1. Ale klimat ;) Historia ciekawsza niż zdjęcia szczerze mówiąc (po prostu przyjemniej i lepiej się czytało tekst, niż oglądało niestarannie zrobione zdjęcia). Fajnie i obrazowo wszystko opisane, czytając to czułem się jak bym to ja tam był, bardzo bardzo obrazowo - o wiele bardziej niż zdjęcia. Domek kojarzy mi się z odwiedzonym przeze mnie jakiś czas temu "Domem więźnia". Też miałem przekonanie że ktoś w środku będzie, ale... okazał się całkowicie opuszczony. Ciarki na plecach! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz. Napisałam do Pana maila. Będzie mi milo jeśli Pan odpowie :D

      Usuń
    2. Pana? Chyba oszalałaś :P

      Usuń
  2. Wow, ale masz niesamowite hobby! Zdjęcia moim zdaniem są świetne - surowe, podobnie jak historia tego domku. Zdecydowanie będę do Ciebie zaglądać! :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam szukać starych i opuszczonych miejsc, więc Twój blog absolutnie trafia w moje gusta! Gdy mieszkałam jeszcze w innym miejscu, znalazłam podczas spaceru opuszczoną szkołę dla psów - muszę przyznać, że to miejsce miało swój urok. :)
    Trzymam kciuki za prowadzenie bloga! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię takie miejsca, bo każde z takich miejsc ma w sobie jakąś cząstkę tajemnicy. Za każdym kryje się jakaś historia do opowiedzenia.

      Usuń
  4. Ojej, chyba zamarłabym ze strachu, gdybym w takim miejscu usłyszała kroki, a potem kogoś zobaczyła!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, że mnie mało brakowało. Chodziłam później na trzęsących się nogach a ręce tak mi drżały, że ciężko było zdjęcia robić.

      Usuń
  5. Ciekawa historia, z dreszczykiem. Takie miejsca inspirują i rozbudzają wyobraźnię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ożesz, ale historia! Z jednej strony uwielbiam takie miejsca, a z drugiej chyba umarłabym ze strachu. Wspaniały pomysł na bloga! Zrobiło mi się szkoda tego pana, który mieszka w takiej ruinie... Chociaż zawsze to lepiej niż na ulicy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również zrobiło się trochę przykro. Ale ważne, że ma dach nad głową. I oby jak najdłużej.

      Też bardzo lubię takie miejsca, choć niektóre sytuacje doprowadzają mnie do stanu bliskiemu zawału serca.

      Usuń

Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza.
Drogi Anonimie podpisuj się swoim imieniem, pseudonimem, inicjałami chociaż. Lubię wiedzieć komu odpowiadam.